Alpy Wschodnie - Herzogstand


Herzogstand - szczyt w paśmie Bayerische Voralpen, jest częścią wspaniałych Alp Wschodnich. Leży w Niemczech, w Bawarii. Miejsce to jest doskonałym punktem widokowym, prowadzi na niego kolejka linowa "Herzogstandbahn".
    Walchensee - jezioro, które widzimy na zdjęciu leży około 70 km na południe od Monachium.

Z jeziorem związana jest legenda mówiąca, iż żył w nim gigantyczny sum. Ludzie z okolic przychodzili nad jezioro obłaskawiać go, gdyż przepowiednia mówiła, że jeśli staną się zbyt niedobrzy sum uderzeniem ogona o wodę spowoduje ogromną falę, która zaleje okolicę, aż po odległe o kilkadziesiąt kilometrów Monachium.
Woda bardzo zimna.

Lato
Woda4°C(39°F)



Zima
Woda4°C(39°F)

Uważane jako jedno z najlepszych miejsc do nurkowania w Europie w wodach słodkich.
Pionowa ściana opada na niecałe 200 m głębokości. Niestety wypadki śmiertelne się zdarzają, a niezwykle ciężko i często nie ma możliwości wydobycia umarłego. Nurkowie często schodzą za głęboko. Nie powinno to być odstraszeniem, lecz przestrogą. Doświadczeni mówią, że ściana na głębokości 80m niewiele różni się od tej na 40m.  Wrak znajduje się na 40m.
Źródło: http://www.taucher.net/photos/photo5353/tauchfoto_Walchensee__Urfeld_1.html









Jak widać tutaj na zdjęciu jest to trasa łatwa, spacerowa, przyjemna. Idealna dla dzieci, wiele osób było z pieskami. Pewne małe utrudnienia napotykamy przy zejściach - przydają się kijki. Trasa niżej była specjalną trasą do biegania po górach. Chociaż ja i Paolo biegaliśmy i tutaj. Po drodze spotkaliśmy również paru innych biegaczy. Czułam się jak kózka, czy sarenka wysoko podnosząc nogi aby się wspinać po kamieniach, czy zeskakując i biegnąc dalej przed siebie. Nie raz brakowało tchu, odpoczynki robiliśmy schodząc z trasy, gdzieś na uboczu, mając świat pod stopami. Nie raz przechodziło przez głowę odczucie, że jest się na świata szczycie. ;-) A tyle jeszcze na mnie czeka.







 Zrobiliśmy przerwę na jedzenie, piwko (dla mnie radler) i 2x sznaps na rogrzanie. Po jedzeniu wręcz wskazane! Z największym apetytem jedliśmy na zewnątrz, z rumieńcami na twarzach. W kieliszku obowiązkowo Obstler - z gruszek, jabłek, czasem śliwek.
 

2 komentarze:

  1. Nie jestem jakąś wielką miłośniczką gór wolę tą wodną stronę,ale z dnia na dzień coraz bardziej mnie przekonują, Na twoich zdjęciach prezentują się przepięknie! nie wiem dlaczego tak jest ale mi zawsze jedzenie najlepiej smakuje w górach, wtedy nawet zwykła kanapka z serem rośnie do rangi super dania :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nigdy fanką gór nie byłam, zawsze wybierałam morze. I urlop w dalszym ciągu wyobrażam sobie na plaży. Góry mnie zachwyciły odkąd zamieszkałam w Górnej Bawarii i stojąc gdzieś wyżej, czułam się "królową świata" hahaha!
      Tak jak mówisz, najzwyklejsza kanapka w górach zyskuje 5 gwiazdek ;-)!

      Usuń